Baza pod cienie Too Faced ma status niemal kultowej. Jest to chyba jedna z najlepiej sprzedających się baz pod cienie i zarazem najlepszy produkt tej marki (przynajmniej tak uważa wiele światowych blogerek). Trzeba przyznać, że ta niepozorna tubka zawierająca 11 g produktu kryje w sobie naprawdę dobry i potrzebny kosmetyk.
Nie lubimy kiedy cienie na powiekach się rolują, ale wiele z nas zapomina o bazie pod cienie. Ona nie tylko przedłuża ich trwałość, ale także sprawia, że ich kolor jest intensywniejszy i żywy. Poza tym ułatwia blendowanie cieni w trakcie makijażu. Baza zaraz po pierwszym otwarciu wydaje się być nie co wodnista – najlepiej jest wstrząsnąć energicznie tubką i dopiero wycisnąć niewielką jej ilość na palec. Co ważne, nie potrzeba zbyt dużej ilości, by dobrze działała. Właściwie z bazą pod cienie nie można przesadzić, gdyż zbyt wielka jej ilość może przysporzyć nam więcej kłopotu niż pożytku. Ta podobnie jak inne bazy z tej samej półki cenowej (np Urban Decay) ma lekko beżowy, cielisty kolor i charakterystyczny zapach.
Primer Too Faced zapakowana jest w eleganckie, błękitne pudełko. I jak to w przypadku tego producenta bywa, opakowanie jest bardzo stylowe, dopracowane i utrzymane jest w konwencji retro – nawet czcionka i złote zdobienia. Tubka również jest niebieska, bardzo wąska i zajmuje niewiele miejsca w kufrze. Znowu więc oprócz kosmetyku świetnej jakości otrzymujemy produkt, który pięknie prezentuje się na toaletce. To już standard, że producenci droższych kosmetyków rozpieszczają klienta w ten sposób.
Baza Too Faced Shadow Insurance kosztuje około 100 zł i dostępna jest w sklepach online. Jeśli potrzebujecie bazy pod cienie na własny użytek starczy Wam ona na bardzo długo. Ja używam jej niespełna rok codziennie i zostało jej jeszcze trochę w opakowaniu. Jeśli więc zastanawiacie się nad kupnem dobrej bazy pod cienie, z całym przekonaniem polecam Wam tę. Zapewniam, że cienie do powiek trzymają się dłużej.