W oczekiwaniu na post związany z propozycjami prezentów świątecznych dla miłośniczki makijażu, postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy i przedstawić moją „urodzinowo-świąteczną listę życzeń”. Obiecany wpis wymaga jeszcze kilku modyfikacji dlatego, że spędzam dużo czasu na wyszukiwaniu konkretnych przykładów. Już dawno nie pisałam listu do Świętego Mikołaja (może jak mój Mikołajek jeszcze podrośnie to będzie przynosił prezenty?), ale ostatnio nazbierało się celów do realizacji i zwyczajnych rzeczy, które bardzo by mi się przydały, a których nie mogę kupić wszystkich na raz gdyż prawdopodobnie bym głodowała i straciła dach nad głową ;) Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że tyle tego jest! Nie numerowałam ustalając jakąś konkretną hierarchię, także kolejność jest czysto przypadkowa. Jak widać samych kosmetyków do makijażu nie ma wcale tak dużo, ale część kręci się rzeczywiście wokół tej tematyki i ma z nimi pewien związek. Jeśli jesteście ciekawi mojej listy życzeń, to możecie przeczytać ją poniżej.
- Yves Saint Laurent Volupté Shine (1) – to pomadka, na którą „choruje” wiele kobiet. Uważana jest za absolutny klasyk, pozycję „must have”, charakterystyczna dla niej jest piękna obudowa z tłoczonym wzorem w złotym kolorze, a także niesamowita kremowa konsystencja. Nie jest może tak bardzo niezbędna, niemniej jednak chciałabym w końcu ją kupić i dołączyć do pokaźnego zbioru kosmetyków. Nie mam jeszcze wybranego koloru, ale kilka z nich mnie kusi, np Pink in Confidence.
- Kraków (2) – jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Byłam już w wielu miejscach w naszym kraju i jakoś nigdy jeszcze nie udało mi się pojechać do dawnej stolicy. Obiecałam sobie, że prędzej czy później się tam pojawię i zrobię mnóstwo zdjęć. Mój Mąż ma ze mną urwanie głowy gdyż zatrzymuję się przy praktycznie każdym szyldzie jakiejś ładnej kawiarenki, fotografuję zabytkowe drzwi czy budynki, a we Wrocławiu muszę koniecznie zobaczyć jak najwięcej krasnali. Obowiązkowo z każdego miejsca, w którym byłam przywożę do domu kilka pocztówek. Przyjaciele, którzy są w podróży również nie zapominają, by podarować mi ładną widokówkę. Mam już całkiem sporą kolekcję. Inne miejsca w Polsce, które bardzo chcę odwiedzić to Kazimierz Dolny, Mazury oraz Bieszczady. Nasz kraj jest naprawdę piękny i ma wiele do zaoferowania.
- Cień do powiek NABLA „Alchemy” (3) – wystarczy spojrzeć na jego nietypowy kolor gdy jest nałożony na skórę i już wiadomo dlaczego chcę go mieć (swatche są tu). Uwielbiam cienie do powiek, których wykończenie prezentuje się różnie w zależności od padającego światła. Alchemy kojarzy mi się z baśniową syreną, a cień w formie wkładu do palety nie jest kosztowny (około 35 zł) także już niebawem pojawi się w mojej kolekcji.
- Beauty Blender Original (4) z dopiskiem „razy 100” – nie cierpię kiedy ta najlepsza na świecie gąbeczka do podkładu się psuje i nie nadaje się dłużej do użytku. Najchętniej zakupiłabym 100 takich gąbeczek i więcej, gdybym tylko miała gdzie je trzymać. Naprawdę jestem oddaną fanką tej miękkości, plastyczności, tego jak ładnie wtapia podkład w skórę twarzy. Jest to miłość od pierwszego użycia i tak pozostanie już na zawsze. Zauważyłam, że łatwiej domywa się klasyczna wersja w kolorze różowym,a miałam już czarną, beżową, czerwoną,seledynową i fioletową. Róż to niezbyt lubiany przeze mnie kolor, ale mogę to przeboleć.
- Nowe logo (5) – i w ogóle nowy wygląd strony – sprawa, która mnie nurtuje od pewnego czasu. Wszystko, co tu widzicie jest dziełem moim i Męża. Sama dbam o stronę, jej wygląd, to że w efekcie końcowym prezentuje się tak, a nie inaczej. Rzecz w tym, że lubię zmiany, lubię coś odświeżać i wydaje mi się, że czas na coś innego, może nawet rezygnacja z fioletowej kolorystyki. Czy ta strona nie wygląda odrobinę nieaktualnie? Może czas na więcej nowoczesności i ciekawszych rozwiązań? Jedno wiem na pewno – nie porzucę WordPressa bo to narzędzie jest świetne i jeśli tylko znajdzie się (i zakupi) odpowiedni szablon można z nim zrobić praktycznie wszystko. Nowe logo to również konieczność, a właściwie jakiekolwiek – w tej chwili go nie posiadam, a wydaje mi się za niezwykle istotne, by mieć dobre logo (to znaczy logotyp). Cały czas szukam, przeglądam inspiracje, coś sobie rysuję bo nowe logo powinno zostać ze mną na dłużej więc musi być idealne, tak bym nie chciała już innego. Ciężkie to zadanie. Miałam już kilka utarczek z grafikami, którzy za bardzo realizowali własną wizję zamiast współpracować. Oby niedługo się udało.
- Lustrzanka (6) – obecnie fotografuję aparatem Canon Powershot x400IS, który kręci bardzo dobre filmy w rozdzielczości HD, ale nie bardzo radzi sobie z makijażem. Nie potrzebuję pełnej klatki, udogodnień jak dla fotografa, całego tego osprzętowania bo nie zajmuję się fotografią profesjonalnie. Najistotniejsze jest robienie dobrych jakościowo zdjęć także, jeśli mowa o makijażach i uwiecznianiu kosmetyków czy akcesoriów na potrzeby tego bloga (i innego jeśli w przyszłości zechcę się przebranżowić ;)). Pewnych efektów z moim aparatem nie jestem w stanie osiągnąć, zwłaszcza głębi i czystości obrazu. Wiecie, takich zdjęć które po prostu zachwycają. Bardzo lubię także fotografię kulinarną (inspiruję się i uwieczniam czasem także jakieś swoje wypieki, desery czy wymyślne dania zanim przejdziemy do konsumpcji). Bez lustrzanki ani rusz.
- Organizer na palety cieni (7) – zliczyłam, że posiadam już 15 palet cieni i świetnie by było w końcu je jakoś uporządkować i zebrać w jednym miejscu. Przydałby mi się organizer,który pomieści je wszystkie i wreszcie przestanę mieć bałagan na białej toaletce. Z szuflad nie lubię ich wyciągać, wolę jednak mieć je pod ręką i na wierzchu zwłaszcza w trakcie pracy. Najgorsze jest to gorączkowe poszukiwanie kiedy jedna leży na drugiej. Kiedy obiecuję sobie, że na razie koniec z paletami pojawia się taka NABLA Dreamy Palette albo coś nowego od Too Faced i natychmiast postanowienie przestaje obowiązywać. Akrylowy stojak z przegródkami na palety to jest to, co z pewnością by mi się bardzo przydało.
- Więcej pędzli! (8) – co prawda, część kobiet powiedziałaby, że mam ich naprawdę dużo (teraz około 150), ale uwierzcie mi, że to i tak niewystarczająca ilość i ciągle potrzebuję więcej. Mycie ich to katorga, bo spędzam w łazience za dużo czasu szorując je do czysta. Patrząc na tę stertę w misce mam ochotę się rozpłakać ;) Moimi ulubionymi są te od Zoeva (mam 5 dużych zestawów) i mam nadzieję, że kolejny zbiór będzie właśnie z tym złotym trzonkiem z grafiki powyżej, bo bardzo podoba mi się chłodny i surowy design. No i jeszcze dosyć mocno zapadła mi w pamięć nowa kolekcja pędzli od Tarte (są takie piękne!). Chyba muszę się zdecydować.
- Rozświetlacz Senna (9) -rozświetlaczy nigdy za wiele, ciągle coś dokupuję ale o tym jednym słyszałam już dawno same superlatywy. Wizażyści zarzekają się, że ma nieprawdopodobny blask, tworzy taką jakby taflę na skórze i długo się utrzymuje. Jego wygląd także jest elegancki – mieści się w czarnym błyszczącym opakowaniu. Wydaje mi się, że mocno byśmy się polubili. Podsumowując, muszę go mieć.
- Pomady do brwi Anastasia Beverly Hills (10) – chcę się zwyczajnie przekonać czy faktycznie są takie dobre, czy to trochę stwierdzenie na wyrost. Paleta tej marki „Subculture” w ogóle mi się nie podoba, te kolory są straszne (ale to tylko moja opinia). Eyeliner ABH bardzo szybko zasechł i byłam w szoku, że kosztujący ponad 100 zł kosmetyk tak mocno rozczarował. Nie mam więc takiego ciśnienia na tę markę, choć rozświetlacze i niektóre palety cieni lubię. Nie miałam jeszcze okazji używać pomad, ale wiem że muszę je sobie zakupić w kilku odcieniach. Podoba mi się efekt jaki widziałam na kilku filmikach na You Tube i nie mówię tu o sztucznych do bólu zdjęciach z Instagrama.
- Tło fotograficzne (11) – a właściwie kilka teł. Mam już upatrzone modele, w tym jeden który widać na grafice. Kwiaty 3D wyglądają niesamowicie realistycznie i podoba mi się efekt jaki tworzy w parze z kobiecym, kolorowym makijażem. Ten zakup wiąże się ściśle z lustrzanką z punktu numer 6 choć spróbuję z nimi współpracować jeszcze z użyciem starego aparatu. To mogłoby być coś interesującego i nadać zdjęciom nowego, świeżego wyrazu, a co za tym idzie zupełnie nowej odsłony moich prezentacji. Nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy.
- Lampa pierścieniowa (12) – korzystam obecnie z softboxa za namową wizażysty, który serdecznie polecił go na sam początek. Początki mam już za sobą i teraz skłaniam się ku zakupowi lampy pierścieniowej, która pięknie i równomiernie oświetla twarz. Potrzebuję jej, by zdjęcia makijażu miały głębię i by widoczne były wszystkie kolory jakich użyję, faktury i przejścia kolorystyczne. Taka lampa jest też bardziej mobilna i łatwiej ją przewieźć w razie potrzeby.
- M Brush by Maxineczka (13) – nie jest to najtańszy zestaw pędzli, natomiast osoby które miały szansę ich użyć mówią o niezwykłej miękkości i trwałości, na której nie ukrywam bardzo mi zależy. Czynność wykonywania makijażu ma być przyjemna więc miękkie pędzelki miziające twarz to podstawa. Pewnie niedługo i ja się przekonam czy pędzle te są warte ceny. Ich wygląd także mi się podoba. Czerń ze złotem to zawsze zgrany duet.
- Plakat ze złotymi rzęsami (14) – to jest taki niedrogi gadżet, który chętnie powiesiłabym sobie na ścianie bo pięknie wpasowuje się w „makijażowy” klimat małego królestwa. Prosty zamysł, ładny złoty połysk w stylu glamour. Ten obrazek gości na wielu grafikach z aranżacjami wnętrz i odkąd zobaczyłam ten plakat, stwierdziłam że chcę taki na swojej ścianie. Jak na razie w przedpokoju wisi tylko Totoro. Poster oprawiłabym w złotą lub białą ramę.
- Świeca zapachowa (15) – wbrew pozorom nie tak łatwo jest znaleźć dobrą świecę zapachową. Większość z nich ma woń mydła lub ich zapach jest prawie niewyczuwalny oraz bardzo ulotny. Yankee Candle aż tak mnie nie przekonuje. Całkiem niedawno odkryłam istnienie marki Woodwick. Miałam przyjemność przebywać w gabinecie kosmetycznym, gdzie na recepcji używają właśnie tych świec. Po pierwsze zapach wypełnia całe wnętrze – jest piękny i intensywny, ale też nie drażni nozdrzy. Do tego świeca jest bardzo duża i podejrzewam, że starcza na naprawdę długi czas, mieści się w eleganckim szklanym flakonie. Kiedy moja świeca Organique o zapachu czerwonej porzeczki już się wypali, z pewnością sięgnę po Woodwick. Duża świeca to koszt około 120 zł, ale chyba warto zapłacić tyle za miłe doznania i ciepłą atmosferę. Tym bardziej, że wygląda na taką co lubi się długo palić i wcale jej nie ubywa.
- Szkolenia u konkretnych osób (16) – nazwałam ten punkt tak, gdyż od lat podziwiam kilku wizażystów ze stolicy, marzy mi się też kurs w nieokreślonej przyszłości u Olgi Tominy – Białorusinki, której prace skradły moje serce, a która jest wielką inspiracją i ma niesamowitą umiejętność łączenia kolorów. Szkolenia prowadzi w wielu miastach Europy i nie tylko, więc może istnieje szansa, że zawita i w Polsce. Może za jakieś 20 lat? ;) Warszawskie plany jak na razie muszą poczekać do momentu aż moje dziecko podrośnie i stanie się bardziej samodzielne. Bardzo dużo czasu poświęcam roli mamy – do tego dochodzi życie codzienne, praca nad Facebookiem, Instagram, którego nie potrafię chyba ogarnąć, pisanie bloga, prowadzenie domu, kontakt z klientem (uwielbiam rozmowy telefoniczne gdy syn piszczy i nic nie słyszę ;)) . Od zawsze uważam, że większe rzeczy wymagają dużej pracy i na wszystko przyjdzie czas. Sądzę, że w tej profesji kursy są niezwykle istotne, a uczyć trzeba się od najlepszych. Póki co biorę udział w internetowych konferencjach i kursach, które wymagają tylko dostępu do komputera i szybkiego łącza.
Ten 2017 rok zleciał nie wiadomo kiedy. Jestem ciekawa co takiego Wam marzy się w ramach prezentu świątecznego lub czy macie (na pewno macie) ważne cele do realizacji. Jeśli macie tylko ochotę, podzielcie się w komentarzu. Będzie raźniej.